Reinhold Messner pisze dużo, nie zawsze dobrze. Tym razem sięgnął po piękny temat, to jest po płeć piękną. A konkretnie po obecność tejże płci na szczytach gór najwyższych.
Jak Reinhold Messner pojmuje feminizm?
Feminizm w wymiarze postulatywnym jest jedynie polityczną poprawnością. Lub odwrotnie: polityczna poprawność zakłada postulowanie feminizmu. Teza ta dojrzewa w jukstapozycji wobec emancypacji kobiet. Dokonuje się ona we wszystkich dziedzinach ludzkiej aktywności, także rekreacyjno – wyczynowej. Reinhold Messner w książce „Na szczycie. Kobiety na górze” ukazuje realizację idei feminizmu i emancypacji.
Zaczęło się niepozornie
Pierwsze osiągnięcia alpinistyczne miały miejsce pod faktycznymi, wręcz usilnymi, auspicjami mężczyzn i służyły w gruncie rzeczy afirmowaniu męskiej mocy. Poprzez wspomaganie kobiet w wędrówkach górskich i wspinaczce mężczyźni dowodzili własnej wyższości. Świadczył o tym ich lekceważący, patriarchalny stosunek do towarzyszek. Co więcej, same kobiety podtrzymywały ten stan rzeczy, manifestując swą zależność od męskiej pomocy i nadzoru.
Były jednak panie, które działały w górach nie tyle w opozycji do mężczyzn, co zupełnie niezależnie. Ich aktywność nie definiowała się poprzez negację męskiego pierwiastka. Te właśnie kobiety inicjują “damski” rozdział historii alpinizmu.
A potem nastąpił przełom
Nagle jednak okazało się, że kobiety w dziedzinie wymagającej siły fizycznej, odwagi, racjonalnego myślenia, zdolności przywódczych i logistyki mogą dorównać mężczyznom. A nawet ich przewyższyć. W odpowiedzi ci skłaniali się ku lekceważeniu podszytym strachem i niepewnością albo ku autentycznemu uznaniu i poszanowaniu wobec osiągnięć koleżanek.
Messner zdecydowanie opowiada się za drugą z tych postaw, podkreślając obiektywną, czyli wyrastającą ponad podział płci wartość dokonań alpinistek. Z szacunkiem wyraża się on zarówno o himalaistkach, jak i wspinaczkach sportowych, przede wszystkim o Catherine Desnivelle i Lynn Hill. Szczególnie te dwie panie sportowym poziomem najpierw dorównały, a następnie przewyższyły swoich kolegów.

Jak pisze Reinhold Messner?
Książka podzielona jest na 28 rozdziałów (oraz słowo wstępne i bibliografię. Autor syntezuje ujęcie diachroniczne i synchroniczne, by możliwe najpełniej przybliżyć kobiece osiągnięcia w górach wysokich i we wspinaczce sportowej. Jako himalaista nieco więcej uwagi poświęca zdobywaniu przez kobiety górskich szczytów niż podnoszeniu sportowego poziomu wspinania. Na ile to możliwe, autor powołuje się na doświadczenia osobiste i bezpośrednie wrażenia, wyniesione ze spotkań z alpinistkami. Stara się zrozumieć motywy ich działania, cele, aspiracje, zapatrywania światopoglądowe.
Reinhold Messner nie boi się ryzyka
Autor monografii nie stroni od zagadnień kontrowersyjnych. Dużo uwagi poświęca osobie Oh Eun-Sun, pierwszej zdobywczyni wszystkich ośmiotysięczników. Powszechnie zarzucano jej poniechanie stylu alpejskiego, oportunizm i jednoznaczne nastawienie na wynik. Pojawienia się na arenie himalaizmu wspomnianej Koreanki obok Edurne Pasaban i Gerlinde Kaltenbrunner nie ocenia Messner jako zażartej rywalizacji. Skupia się natomiast na odmiennych motywach i sposobach działania każdej z pań. O postaciach historycznych, przede wszystkim o Wandzie Rutkiewicz, autor wypowiada się z szacunkiem i sentymentem.
To, co najlepsze
Naddanym walorem znaczeniowym dzieła jest dedykacja dla Nives Meroi. Himalaistki, która podjęła decyzję, by w okresie swych spektakularnych osiągnięć zrezygnować z dalszych wypraw. Wpływ na to miały wypadki, w których zginęły towarzyszące jej osoby, a ona sama otarła się o śmierć. Być może miała w tej decyzji swój udział także choroba męża, Romano Beneta.
W przypadku tej pary dokonało się interesujące odwrócenie stereotypowych ról. To Nives, na dzień przed atakiem szczytowym na Kangchendzongę, zdecydowała się na odwrót. Choć miała duże szanse powodzenia, wolała pomóc choremu mężowi w bezpiecznym zejściu do obozu bazowego. Stała się więc opiekunką mężczyzny, pozostając w zgodzie z wartościami rodzinnymi, które okazały się dla niej prymarne względem osobistego sukcesu.
Messner kilkakrotnie podkreśla swój szacunek i podziw dla Nives. Kobiety, która swoją postawą, a nie deklaracjami, wykazała jałowość dyskusji nad wyższością jednej płci nad drugą. Istotne jest dla niego także to, że Meroi pozostaje w zgodzie ze sobą. Nie uległa presji sukcesu za wszelką cenę, lecz spokojnie percypowała metafizyczne doświadczenia z gór najwyższych.
Trudna, choć ważna lektura
Mimo znacznych wartości poznawczych, książkę Messnera czyta się ciężko. Balansując między ujęciem diachronicznym a synchronicznym autor z założeniu dążył do pełnego naświetlenia zjawiska, ale niespodziewanie ociera się o chaos. Tłumaczy go fakt, iż trudno byłoby znaleźć alternatywę dla takiego ujęcia tematu. Byłaby nią albo enumeracja dat i miejsc, albo pozbawiona szerszego kontekstu charakterystyka postaci.
Wyrazistą cechą stylu Messnera jest egzaltacja, nie pozostawiająca czytelnikowi miejsca na własny stosunek emocjonalny, chyba poza negacją. Najeżona zdaniami pytającymi i wykrzyknikowymi proza intryguje, ale na dłuższą metę męczy odbiorcę. Jest on bowiem nieustannie bombardowany jest ładunkiem emocji i wrażeń. Z drugiej strony, styl ten świadczy o ogromnym zaangażowaniu Messnera w temat, którego się podjął. Osobiście uważam ten aspekt za wielką, choć trudną wartość tej książki.
Kiepski przekład nie ułatwia odbioru książki
Niestety odbioru dzieła nie ułatwia tłumaczenie pióra Małgorzaty Kiełkowskiej. Poprzez rażące zestawienie wysublimowanego słownictwa z lapsusami językowymi i stylistycznymi wprowadza dysonans i potęguje wrażenie chaosu w opisie.
Podsumowując: książka jest bardzo wartościowa jako wkład w historię kobiecego alpinizmu i wspinaczki sportowej. Tym bardziej, że pisana przez mężczyznę, którego największe osiągnięcia przypadają na okres wyraźnej hegemonii mężczyzn w świecie alpinizmu. Jest też ciekawym portretem autora. Jawi się on bowiem jako osoba otwarta światopoglądowo, życzliwa, sympatyczna i skromna. Tym samym burzy rozpowszechnione mniemanie o cechującej go bufonadzie i egotyzmie.
Polecam książkę wszystkim zainteresowanym historią alpinizmu, także tym, dla których kobiety nadal pozostają “słabą płcią”.