Oprócz czołowych polskich biegaczy górskich spotkać tu można wiele nietuzinkowych postaci związanych z górami: himalaistów, wspinaczy, ratowników. Ludzi, dla których mierzenie się z własnymi słabościami jest stylem życia.
Warunki
Cechą charakterystyczną biegów górskich jest ścisła zależność wyników sportowych od panujących na trasie warunków atmosferycznych. Już na kilka dni przed biegiem można było spodziewać się, że będą one surowe i wymagające. W wysokich partiach stok Kasprowego pokryła dwudziestopięciocentymetrowa warstwa śniegu; w połączeniu z ciągłym zachmurzeniem i opadami oraz ujemną temperaturą w dniach poprzedzających start, dawało to ekstremalną wizję biegu.
Start!
W piątek po południu w siedzibie organizatora rejestrowano zawodników oraz wydano im pakiety startowe. Wystartowały 342 osoby – nieco więcej niż przewidywali organizatorzy. Limit zgłoszeń został wyczerpany już pół roku wcześniej, kilka dni po rozpoczęciu zapisów. Rejestracja przebiegała sprawnie, a prognozy jednoznacznie potwierdziły słońce w dniu biegu.
W sobotni poranek rejon Ronda Kuźnickiego już od 8:00 zdominowany został przez biegaczy. Zdezorientowani turyści nie mogli znaleźć dla siebie miejsca na chodnikach. Rejon startu wypełnili rozgrzewający się i naładowani energią zawodnicy. Słońce i rześkie, górskie powietrze były dla nich doskonałym sprzymierzeńcem. Wiadomo było jednak, że na górze jest śnieg i -6 st. C, zatem większość startujących wybrała cieplejszy ubiór, tylko nieliczni, głównie czołowi zawodnicy, zdecydowali się na krótkie spodenki.
10:00. Szybka weryfikacja i start. Początkowe dwa kilometry to spokojny podbieg po asfalcie. Po niecałych 2 kilometrach wszyscy defilują pod siedzibą Dyrekcji TPN, a następnie wbiegają na zielony szlak prowadzący na Kasprowy. Kolejne kilometry to kamienista droga, o nieco większym nachyleniu. Zmienne nachylenie wymusza nieustanną weryfikację narzuconego tempa – bardziej strome odcinki odbierają siły, niektórzy przechodzą do marszu. Po 4,5 km nachylenie nieco odpuszcza i wszyscy starają się nadrobić cenny czas.

Półmetek
Przed Myślenickimi Turniami zdarzają się krótkie, płaskie odcinki, które usypiają czujność i koncentrację, stwarzają pozory, że będzie łatwo. Jednak po minięciu przesiadkowej stacji kolejki teren zaczyna się wznosić. Kolejne zawijasy szlaku charakteryzują się już całkiem sporym nachyleniem. Ci biegacze, którzy nie oszczędzali sił na wcześniejszym odcinku, zmuszeni są w tym miejscu przejść do marszu. Przy tej stromiźnie pokonywanie kolejnych metrów szybkim marszem jest niewiele wolniejsze niż podczas biegu.
2,5 km przed metą pojawia się śnieg, najpierw w postaci szronu, potem twardej pokrywy. Stopniowo jest go coraz więcej. Końcowe 2 km to strome podejścia, gdzie szybko narasta wysokość i jest coraz więcej śniegu. Jego głębokość i sypkość powoduje, że w grę wchodzi jedynie szybki marsz. Stopy ślizgają się na boki, wybijając z równowagi. Konsystencja śniegu powoduje, że ani kolce, ani żadne inne wymyślne patenty nie pomogą. Wąska wydeptana ścieżka i głęboki śnieg po bokach powodują, że wyprzedzanie jest niemal niemożliwe. Natomiast próby wyprzedzania wymagają znacznego spręża.
Meta coraz bliżej
Przed szczytem panują warunki zimowe, jest kilka stopni poniżej zera, wieje wiatr, który silnymi podmuchami potrafi wybić z rytmu. Z drugiej strony, wiatr jest też sprzymierzeńcem, ponieważ wywiewa sporo śniegu. Dzięki temu na niektórych odcinkach odsłonięte kamienie pozwalają stawiać długie kroki. Jednak większość to rozdeptany, sięgający kostek śnieg. Stawianie stóp na takim podłożu wymaga sporo uwagi i precyzji, a co jakiś czas zdarzają się potknięcia i poślizgi, które dodatkowo odbierają siły. Gdy wyłania się górna stacja wyciągu narciarskiego, od mety dzieli zawodników tylko 400 m, ale w dziwny sposób dłużą się one niemiłosiernie.
Końcowy odcinek to strome podejście na szczyt Kasprowego. Głośny doping zgromadzonych na szczycie kibiców skutecznie mobilizuje do urwania jeszcze kilku sekund. Wreszcie meta, możliwość wyrównania oddechu, rozprostowania pleców i podziwiania przepięknej panoramy ośnieżonych i skąpanych w słońcu tatrzańskich szczytów.
Zwycięzcy
Pierwszy na szczyt, po 53 minutach i 2 sekundach od startu dotarł Daniel Wosik, który wygrał również w kategorii wiekowej (M 30) oraz Montrail Ligę. 40 sekund po nim na szczycie stanął Kamil Jastrzębski, a po nim Lucjan Chorąży.
Dominika Wiśniewska-Ulfik z czasem 1:03:28 była pierwsza kobietą na mecie, wygrywając także Ligę Górską; 7 sekund do zwycięstwa zabrakło Marii Cebo, trzecia była Izabela Zatorska (zwyciężczyni w kategorii K 50), 5 i pół minuty po pierwszej zawodniczce.
Organizatorzy zadbali o to, by rozgrzani biegiem zawodnicy nie wyziębili się na szczycie. Zapewniono transport kolejką do Kuźnic, a także smaczny obiad.
O 15:00 w Dyrekcji TPN odbyła się dekoracja zwycięzców rozdano medale i nagrody w poszczególnych kategoriach, rozlosowane zostały niebagatelne nagrody wśród wszystkich uczestników.
Impreza, która organizowana jest przez Alpin Sport Zakopane, TKN Tatra Team i TOPR, odbyła się już po raz 6. W pełni zasługuję na nagrodę Złotej Kozicy, którą przyznano już w czterech kolejnych edycjach za najlepszy bieg górski.
Artykuł ukazał się na wspinanie.pl