Dnia 24 lutego nowotarska ścianka CW TOP była areną zmagań zawodników, rywalizujących o palmę pierwszeństwa w szóstej edycji zawodów Boulder Wars. Tradycją stały się już: swobodna, przyjazna atmosfera, interesujący zestaw przystawek bulderowych, punktualność i skrupulatność organizatorów, uprzejmość pracowników recepcji oraz energetyzujące tło muzyczne, które zapewniał DJ Shu.
Na rozgrzewkę…
W eliminacjach wystartowało 120 mężczyzn oraz 43 kobiety, dla których chwytowi w składzie: Krzysiek Szalacha, Kuba Dyrcz, Szczepan Podolec oraz Hubert Bożek (realizujący się także jako mistrz ceremonii tudzież konfernasjer) zaproponowali dwadzieścia urozmaiconych przystawek. Mieliśmy zatem techniczne skradanie się po połogich płytach, intuicyjne skręcanie się w przewieszeniach, ascetyczne przystawki w zacięciu, nowoczesny zestaw struktur z epizodycznymi krawądkami. Maksymalne wykorzystanie wszelkich, nadających się do wspinania powierzchni ściany sprawiło, że startujący w eliminacjach mogli rozgrzać się tylko na eleganckiej, nowoczesnej chwytotablicy oraz na poczciwym, nieco już wysłużonym drążku. Brak strefy rozgrzewkowej nie był jednak problemem, gdyż nawet pobieżna obserwacja pozwoliła wyłonić baldy o ewidentnie rozgrzewkowym charakterze. Do takich z pewnością należała pionowa przystawka w zacięciu, wiodąca po żółtych chwytach, logiczny trawers z przełamaniem w dachu czy zestaw siłowych przechwytów po klamach, wyprowadzający z dachu wprost pod konsolę dj’a. Bardziej skomplikowane przystawki miały na celu wyłonienie finałowej szóstki kobiet i mężczyzn. Zadanie to, w przypadku panów, nie do końca udało się zrealizować – w finale znalazło się aż ośmiu wspinaczy, każdy z kompletem baldów eliminacyjnych. Zmagania finałowe przeprowadzono według zmodyfikowanej „starej” formuły PZA: brak było chwytów bonusowych, za to zawodnikom udzielano tak zwanego „czasu kradzionego”.
Kobiecy finał
Siłowa damska „jedynka”, oferująca efektowny, dynamiczny rzut ku klamom w dachu, była zdecydowanie najdłuższym z zaproponowanych problemów. Joanna Niechwiedowicz, zwolenniczka statycznych przechwytów, w strategicznym miejscu rzucała się ku klamkom z pewnym niedowierzaniem, i choć pokonała dach, nie udało się jej dojść do topu. Pierwszy top kobiecych zmagań śmiało wyegzekwowała Asia Zakrzewska. Oliwia Bechyne – Goś podjęła próbę pokonania dynamicznego problemu statycznie, ostatecznie jednak zdecydowała się na energiczny rzut. Eugenia Javrushkina zaskoczyła widzów, wykonując szalenie skomplikowana woltę i po chwilowym odpoczynku w odnalezionym no – handzie wyłoniła się elegancko z dachu, jednak niezdecydowanie w wyborze stopni kosztowało ją zbyt wiele sił, by mogła zatopować. Daszka Brylova zdecydowała się na ten sam manewr – statycznego, zawiłego przewinięcia się przez strukturę w dachu – ten ryzykowny, gdyż czasochłonny patent w jej przypadku zaowocował topem.
Koncepcyjna mnogość chwytów na drugiej z finałowych przystawek wprawiał Paulinę Lichą w wyraźną konsternację – szybko traciła siły, nie mogąc zdecydować się na jeden, wybrany patent. Obie Asie: Niechwiedowicz oraz Zakrzwska na próżno szukały najlepiej rokującego miejsca na przytrzymanie topowej struktury, za to świetnie poradziły sobie z tym zadaniem Oliwia Bechyne – Goś i Daszka Brylova. Żenia Lavrushkina nie rozczarowała widzów, egzekwując i tutaj niesztampowe rozwiązania, co kosztowało ją mnóstwo zaangażowania i sił – w efekcie nie zdołała przedrzeć się przez strukturę startową.
Efektowny bulder finałowy numer trzy stanowił prawdziwy test odporności psychicznej zmagających się z nim pań. Jedynie Żenia i Daszka pokonały startowy trawers i dotarły do zestawu dwóch słonecznych struktur przed topem. Choć Daszka rozwiązała ten problem sprawnie i bez większych problemów, to jednak Żenia zebrała największe owacje, gdyż spędziła na przedtopowych strukturach sporo czasu, wieńcząc topem swoje długie zmagania z właściwym wstawieniem nóg.
Czwarta z finałowych przystawek była testem wytrzymałości zawodniczek. Aśka Niechwiedowicz pięła się coraz wyżej z każdą kolejną próbą, ostatecznie sięgając topu. Paulina przemieszczała się po strukturach z konsekwencją i wyczuciem, jednak zabrakło jej wytrzymałości. Zmęczenie Asi Zakrzwskiej objawiało się przede wszystkim słabszą kontrolą pracy nóg, co musiało zaowocować odpadnięciem. Oliwka walczyła ofiarnie, jednak poddała się tuż przed topowym przechwytem. Żenia i na tym baldzie wykazywała się kreatywnością, zaś Daszka nie znalazła większych trudności w wytrzymałościowej kombinacji paczek, ostatecznie potwierdzając swoją dominację w zawodach.
Ósemka panów w finale
Męska „jedynka” stanowiła kompleks nowoczesnych paczek ze zdradliwymi oblakami. Michał Jaworski, entuzjastycznie nastawiony wobec trudności, potraktował pierwszą wstawkę rozgrzewkowo i nieco lekceważąco, dopiero za drugim razem doceniając trudności dalekiego sięgnięcia do słabego chwytu. Arek Milan wspinał się z rozmysłem, jednak ryzykowny patent z przechwytem po krzyżu kosztował go sporo sił. Szymon Pęcikiewicz nie dowierzał słabym skądinąd stopniom, dobitnie dając wyraz niezadowoleniu z braku postępów na baldzie. Paweł Grochowalski i Piotrek Czarnecki prezentowali taneczne kombinacje w pracy nóg, Kuba Czarnota zaś zdecydowanie rzucał się w stronę kulminacyjnego przechwytu. Bartek Opiela, o którym żartowano, iż jest tak szczupły, że nie rzuca cienia, wstawiał się bez wiary, podobnie jak Andrea Vacca. Ostatecznie żadnemu z panów nie udało się nawet do niego sięgnąć, nie mówiąc już o przytrzymaniu. Niepowodzenie na pierwszym problemie wyraźnie wzmogło determinację zawodników, gdyż na drugim z finałowych baldów każdy z nich dokładał wszelkich starań, by osiągnąć top. Onieśmielony nieco światłem reflektorów, za to wyposażony w personalnego kamerzystę, zagorzałego akolitę i dostarczyciela magnezji w jednej osobie Michał Jaworski radził sobie świetnie z kombinacją siłowych przechwytów po oblakach, nie zdołał jednak dołożyć drugiej ręki do topu. Arek Milan dał popis inwencji, hacząc kolano i paradnie zwisając chwilę w no – handzie. Szymon Pęcikiewicz, wyraźnie zainspirowany aplauzem publiczności, bez większego wysiłku dotarł do topu w pierwszej próbie. Znany z wyjątkowo precyzyjnej pracy nóg Piotrek „Skręcik” Czarnecki tym razem przekombinował – usilnie starając się ustabilizować ciało podczas ruchu do topu, ostatecznie osiągnął efekt odwrotny do zamierzonego, zaś Kuba Czarnota w układzie paczek i chwytów odnalazł aż dwa miejsca restowe, z których zresztą skwapliwie korzystał – bardziej chyba dla wywołania wrażenia na widzach, niż z potrzeby odpoczynku. W podobny sposób o swej wysokiej formie zapewniał obserwujących Bartek Opiela. Andrea nie mógł zdecydować się na odważne, dalekie sięgnięcia, a każdy moment wahania pozbawiał go sił.
Trzecia propozycja ze strony chwytowych, kompleks minimalistycznych struktur w niewielkim przewieszeniu, wywodzące ku odległemu topowi, na pierwszy rzut oka miał wyraźnie parametryczny charakter. Tymczasem wysoki Michał Jaworski nie odnalazł optymalnego rozwiązania spośród kilku, do których się przymierzał, a niższy od niego Szymon Pęcikiewicz zaczął od intrygującej pozycji „jaskółki”, by elegancko, statycznie sięgnąć topu. Paweł Grochowalski zaskoczył malkontentów, którzy nie wróżyli mu wyjścia powyżej startowej formacji, jednak próby wrzucania pięty tuż przez topem kosztowały go utratę równowagi i odpadnięcie. Arek Milan długo nie był w stanie zdecydować się na wyjście z pozycji startowej – przystawka ta sprawiała mu wyraźny dyskomfort. „Skręcik” topował z jeszcze bardziej bodaj dystyngowanym stylu, niż Szymon, a Bartek Opiela przemierzał bald ze swobodną precyzją. Mimo początkowych trudności Kuba Czarnota dogiełgał się do topowego chwytu, zaś niewysoki Andrea Vacca osiągał na tym problemie istne wyżyny akrobatyki.
Michał Jaworski rzucał się radośnie i z dezynwolturą na ostatni z finałowych problemów, otwarty efektownym, dynamicznym rzutem ku odciągom, a zwieńczony siłowym wyjściem po strukturach. Z kolei próby Arka Milana cechowały zapamiętanie i duch walki. Szymon demonstrował świeżość, ale i młodzieńczą nierozwagę, Paweł Grochowalski śmiało eksperymentował z patentami, nawet takimi, które przeczą zdrowemu rozsądkowi. Piotrek i Kuba stylowo pokonali obłą strukturę, Bartek eksperymentował z kolejnością przechwytów, zaś Andrea ofiarnie , a zarazem nieprecyzyjnie rzucił się ku topowi, tracąc tym samym szansę na jego przytrzymanie.
O ile wśród pań od pierwszej przystawki było jasne, że Daszka Brylova jest liderką rywalizacji, o tyle wśród panów zmagania były bardziej wyrównane. Ostatecznie najsilniejszym okazał się Kuba Czarnota, osiągając trzy spośród czterech topów.
Łabędzi śpiew czy pieśń jutra?
Jest kilka czynników, które odróżniają lutowe zmagania na nowotarskiej ścianie od innych zawodów tego typu; przede wszystkim ciekawa idea przewodnia, będąca bezpośrednim nawiązaniem do serii filmowej Star Wars, za którą idzie jednolita, przemyślana grafika pamiątkowych koszulek i gadżetów, a nawet konferansjerskie nawiązania i zabawne aluzje Huberta Bożka. Kolejnym czynnikiem jest tradycyjne losowanie cennych nagród wśród wszystkich uczestników zmagań (w tym roku do szczęśliwców powędrowały między innymi crashpad i lina dynamiczna), będące ciekawym sposobem zagospodarowania czasu potrzebnego organizatorom na podsumowanie wyników finału. Nie do przecenienia jest profesjonalne podejście organizatorów z Kubą Dyrczem na czele, który niestrudzenie zabiegał o patronat (Urząd Miasta Nowy Targ, wspinanie.pl, „Góry”) wsparcie sponsorów (Kotelnica, Alpin Sport, Husky, Chochołowskie Termy, Pilo, Piwniczanka, Heartbeat, Head Crash, Topo Travel, caknoris.sk). Boulder Wars to także inwencja ekiperów, sprawiedliwy i emocjonujący przebieg rywalizacji, fachowa obsługa recepcji, zaangażowanie chwytowych i sędziów. O wyjątkowości Boulder Wars przesądza swoisty klimat, atmosfera życzliwej rywalizacji i radosnej zabawy. W tym roku zawody były szczególne, gdyż – ostatnie. Kuba Dyrcz zwlekał z ogłoszeniem tej konsternującej wiadomości, nie chciał bowiem angażować startujących w kwestie administracyjne. Na zakończenie zawodów odbyła się więc krótka, acz wzruszająca ceremonia podziękowania wszystkim pracownikom i oficjalnego pożegnania z siedzibą CW TOP. Pozostaje mieć nadzieję, że energiczny i przedsiębiorczy Kuba znajdzie sposób, by pozostać w dotychczasowym miejscu lub znajdzie inne, równie klimatyczne.