Rok 1985. Piotr Chmieliński współorganizuje międzynarodową wyprawę, mającą na celu przepłynięcie kajakiem i pontonem całej Amazonki, najdłuższej rzeki świata, mierzącej 7 tys. km, od jej źródeł aż do ujścia do Atlantyku. Po ponad sześciu miesiącach jako jedyny spośród uczestników przebywa całą trasę kajakiem i pontonem. Sypią się nagrody, odznaczenia, zaproszenia na prelekcje i odczyty. Chmieliński powraca nad brzeg Amazonki jeszcze wielokrotnie, poznając ją coraz lepiej i nigdy nie doznając nudy. Trzydzieści lat po słynnym wyczynie staje się już nie uczestnikiem, lecz dobrym duchem, mentorem i koordynatorem nowatorskiej, by nie rzec – szalonej wyprawy, której celem jest przebycie Amazonki na rowerach.
Rowerem po wodzie? Okazuje się, że to możliwe, jeśli pojazd wyposaży się w płozy. Lecz gdyby to było proste, Dawid Andres i Hubert Kisiński nie zostaliby przecież uhonorowani nagrodą Kolosa w kategorii „Wyczyn Roku” 2015. O tym, jak doszło do wyprawy, o jej przebiegu, o jej znaczeniu dla obu braci opowiada książka Piotra Chmielińskiego „Rowerem po Amazonce”.
W swym książkowym debiucie pochodzący z Rzeszowa kajakarz, członek elitarnego Explorers Club, przedsiębiorca i filantrop wykazuje się dojrzałością spojrzenia i niekwestionowanym talentem literackim. W toku opowieści Chmieliński jako narrator jest niczym życzliwy, opiekuńczy duch, patronujący braciom, przemierzającym Amazonkę na samodzielnie skonstruowanych rowerach wodnych. Im dłużej, jako czytelnicy, podążamy nurtem największej rzeki świata, tym lepiej rozumiemy nie tylko problemy natury technicznej czy organizacyjnej, z jakimi borykają się bracia, tym pełniej dostrzegamy niebezpieczeństwa i wyzwania podróży, ale i tym głębiej poznajemy ich charaktery: pełnego ekspresji, rzutkiego Dawida oraz refleksyjnego, wrażliwego i walczącego z uzależnieniem od narkotyków Huberta. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że dla Huberta wyprawa jest sposobem na oczyszczenie, uporządkowanie myśli, odnalezienie wewnętrznej siły i wartości, płynących z ekstremalnej przygody. W świat problemów wewnętrznych Kisińskiego autor książki wprowadza nas stopniowo, ale i konsekwentnie, w miarę jak sam – jako mentor wyprawy – obdarowywany jest przez obu braci rosnącym zaufaniem. Obserwować je można dzięki temu, że na początku każdego rozdziału znajduje się krótki skrypt rozmów telefonicznych bądź maili, z lektury którego jasno wyłania się proces poznawczy, historia rodzącej się, międzypokoleniowej przyjaźni pomiędzy uczestnikami ekspedycji a Chmielińskim.
Książka jest wartościowa nie tylko ze względu na niewątpliwe walory poznawcze – relacjonuje bowiem zupełnie wizjonerską przygodę, ale przede wszystkim dlatego, że relację tę prowadzi z wyczuciem i wobec poszukiwania głębszego, humanistycznego sensu w podejmowaniu nowatorskich przedsięwzięć eksploracyjnych, akcentując jej wymiar ludzki, uczuciowy, rodzinny i przyjacielski.
Nie ma dobrej literatury podróżniczej bez umiejętnie dobranych zdjęć. Z tymi w „Rowerem po Amazonce” bywa różnie – fotografie pełne artyzmu, przesłania, historii, przeplatają się z fotkami zupełnie sztampowymi. Ta estetyczna chwiejność w pewnym sensie koreluje z opowieścią, w której proces odzyskiwania równowagi wewnętrznej i nawiązywania głębokiej relacji między braćmi przeplata się z relacją o czysto technicznych aspektach podróży.