Nie unikasz kontrowersyjnych wypowiedzi. Ruszając pod Broad Peak (8051 m) zapowiadałeś, że dokonasz pierwszego zimowego wejścia na szczyt. Wielu zarzuca Ci, że w sposób nieuzasadniony kwestionujesz zimowe wejście Polaków z 5 marca 2013 roku [na szczycie stanęli wówczas Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka – Berbeka i Kowalski nie zdołali powrócić do bazy].
Pomysł, że zima w Karakorum trwa także w marcu opiera się na emocjach. Jeśli prześledzisz dane meteorologiczne okolic Rawalpindi, łatwo zauważysz, że najzimniejsze miesiące to grudzień, styczeń i luty. Zima trwa trzy miesiące, tak samo jak wiosna, lato i jesień. Logicznie rzecz ujmując, w marcu panują już inne, wiosenne warunki. Dlatego zależało mi na tym, żeby wejść na Broad Peak w okresie meteorologicznej zimy. Plan był taki, że 22 lutego zwijamy bazę i wracam do Islamabadu, a potem do Włoch.
Akcję górską na Broad Peak śledziliśmy na bieżąco przede wszystkim dzięki wysyłanym przez Ciebie wiadomościom. Wyprawa, w której poza Tobą brali udział Don Bowie i Lotta Linsa, nie załamała się nawet wówczas, gdy Don zachorował na zapalenie płuc i musiał być ewakuowany do szpitala…
Don i ja doszliśmy do wysokości 7650 m, ale musieliśmy zawrócić do namiotu w obozie 3, ponieważ Don bardzo źle się czuł. Spędziliśmy tam noc i choć pogoda była wspaniała, postanowiliśmy zejść, bo stan mojego partnera się nie poprawiał. Don i Lotta odlecieli helikopterem do Skardu, a ja zostałem sam. Postanowiłem odpocząć i trochę potrenować w bazie. Czekałem na dobre prognozy pogody.

Według nich w dniach 16-17 lutego był idealny moment na atak szczytowy na Broad Peak.
Ruszyłem z bazy 16 lutego z samego rana. To tam, całkiem nisko, złapała mnie lawina, z którą poleciałem jakieś 100 metrów, ale nic mi się nie stało, to nie złamało mojego ducha, dlatego kontynuowałem wspinaczkę. Dotarłem do „mojej” szczeliny na wysokości 7000 metrów i po spędzeniu tam nocy rozpocząłem atak szczytowy.
Wspólnie z Donem zaporęczowaliście teren do wysokości 7500 m. Wyżej mogło być niebezpiecznie…
Tak, ale postanowiłem działać. Wpiąłem się do poręczówki i wówczas poczułem, że się urwała. Poleciałem jakieś 30, może 50 metrów w stronę szczeliny. Na szczęście w nią nie wpadłem. Wróciłem do obozu 3 [w szczelinie, na wysokości 7000 m] żeby odpocząć i zastanowić się przez chwilę, co dalej. Byłem trochę potłuczony, poobijany, ale nic mi się nie stało, więc postanowiłem kontynuować atak.
W mediach pojawiła się informacja, że po drugim odpadnięciu postanowiłeś zawrócić.
Znalazłem stare poręczówki i wpiąłem się do jednej z nich. Dotarłem na wysokość 7400 m. Powyżej wiał huraganowy wiatr, a teren był stromy i bardzo śliski. Poprzednio nie udało się zaporęczować wyżej z powodu stanu zdrowia Dona. Martwiłem się, że silny wiatr w połączeniu z dużym zimnem spowoduje odmrożenia. Doszedłem też do wniosku, że dalsza wspinaczka będzie zbyt niebezpieczna – jeśli uderzy we mnie podmuch wiatru, stracę równowagę i runę w dół.
Czy to wtedy postanowiłeś odpuścić atak na Broad Peak?
Pomyślałem, że to już zbyt wiele. Ale określenie „poddać się” jest nieodpowiednie. Po prostu doszedłem do logicznego wniosku, że już wystarczy, że dokonałem w górach wszystkiego, czego chciałem dokonać, że nie ma już powodu, by więcej ryzykować.
Masz na myśli Broad Peak?
Mam na myśli wszystkie góry wysokie, w tym także K2.
Co chcesz robić teraz?
A Ty co robisz? Zajmujesz się dziećmi, piszesz artykuły, uprawiasz wspinaczkę skałkową. Chcę robić dokładnie to samo, to są normalne ludzkie życzenia. Odkładałem wiele spraw na później z powodu himalaizmu, a teraz pora się nimi zająć. Będę zarabiał na życie, będę też pracował nad swoją formą wspinaczkową. Chciałbym poprowadzić w skałach 8a. Będę też może szkolił, pisał artykuły i książki.

Tę, nad którą obecnie pracujemy?
Tak, ale nie tylko. Mam jeszcze sporo do opowiedzenia :).
Dziękuję za rozmowę!
Wywiad ukazał się 21 lutego 2020 roku na łamach portalu wspinanie.pl