Ilona Łęcka
  • Home
  • News
  • Teksty
    • Książki
    • Podróże
    • Góry
    • Wydarzenia
    • Eseje
    • Sztuka
    • Wywiady
    • Zapiski z podróży
  • Współpraca
  • O mnie
  • Kontakt
26 listopada 2014 Autor: Ilona Łęcka

Gniew czyni mistrza, czyli „Całuj albo zabij” Marka Twighta

Gniew czyni mistrza, czyli „Całuj albo zabij” Marka Twighta
26 listopada 2014 Autor: Ilona Łęcka

Na książkę składa się trzydzieści artykułów powstałych w latach 1985 – 2000, publikowanych w czasopismach takich jak „Climbing” czy „Alpinism”. Zachętę ze strony wydawców autor potraktował jako możliwość zaprezentowania swojej wizji świata i wspinania jako wartości, która ów świat konstytuuje. Przygotowując artykuły do zbiorczej publikacji, Twight przejrzał wszystkie jeszcze raz i każdemu przydał aktualnego wówczas (książka ukazała się w 2000 roku) komentarza. 

Spośród wszystkich artykułów w dwóch dominantą kompozycyjną jest fikcja literacka (rozstanie z partnerką życiową oraz wypadek i śmierć alpinisty), jeden jest wywiadem z kontrowersyjnym Tomo Cesenem, trzy z nich stanowią swoiste manifesty programowe, jeden – biograficzną opowieść o ikonie alpinizmu, Jeanie -Christophie Lafaille’u, pozostałe zaś są silnie nacechowanymi emocjonalnie, subiektywnymi relacjami ze wspinaczek wielowyciągowych w Alpach, Pamirze, Górach Skalistych, Himalajach (Nuptse, Mount Everest, Kangtega, Nanga Parbat), na Alasce, na Antarktydzie czy w rodzimych Stanach Zjednoczonych. 

Twight lubi prowokować: poprzez wypowiedzi, tak ustne, jak i publikowane, poprzez styl bycia, zapatrywania muzyczne, przekonania filozoficzne daje wielokrotnie i w sposób bezkompromisowy wyraz swojej wizji wspinania. Bezceremonialnie obchodzi się z ideą zawodów wspinaczkowych, które w jego mniemaniu są pogwałceniem istoty alpinizmu. Z dojmującą szczerością przyznaje, że nie wahał się ranić i wykorzystywać ludzi dla realizacji swoich celów: wolności, niezależności, ekstremalnych dokonań wspinaczkowych. Nie ukrywa nonkonformizmu i wyrachowania, nie waha się przed radykalnymi, uogólniającymi sądami i ocenami, które sam, z perspektywy czasu, uważa niejednokrotnie za jednowymiarowe czy wręcz przesadne; lecz są i takie, z którymi zgadza się mimo nabierania coraz nowych doświadczeń. Znacząca jest jego opinia o narodowym aspekcie himalaizmu:

Amerykańska ekipa rzadko kiedy składa się z najlepszych himalaistów w kraju. Europejczycy jednak są dość nacjonalistyczni (…) – pragną flagi na wierzchołku, więc wysyłają najlepszych ludzi, jakich mają, by ją tam umieścić. Nie żywią też awersji do bohaterów lub liderów. Rozumieją, że nie wszyscy wspinacze urodzili się równi. Nie wszyscy zasługują na szansę. Pozbawieni serca , oddani sprawie dranie są tymi, którzy odnoszą sukces. Amerykańskie wyprawy nigdzie nie docierają, ponieważ demokracja jest bezużyteczna w surowym świecie Himalajów. 

Tym bardziej zastanawia, iż dość łagodnie obchodzi się Twight z Tomo Cesenem. Zakwestionowanie jego samotnego pokonania Jannu wywołało burzę, w przebiegu której podważono także inne dokonania Słoweńca, skazując go w konsekwencji na środowiskową ekskluzję. Twight przyznaje, iż skłonny był wierzyć Tomo; poddał jego dokonania rzeczowej analizie, argumentując finalnie: „Opierając się na tym, co wiem i co czytałem, wierzę, że jest o wiele bardziej prawdopodobne, iż Tomo zdobył te wszystkie szczyty niż to, że Mallory stanął na szczycie Everestu w 1923 roku”. Tym samym, tworząc abstrakcyjną konstrukcję myślową opartą o chwiejną analogię, radykalny polemista i apologeta własnego zdania umiejętnie ucieka od formułowania jednoznacznych wniosków, jakich można by się po nim spodziewać, i jakich być może od niego oczekiwano. 

W okresie największego natężenia negatywnych emocji i buntowniczej postawy Twight ogłasza pierwszy ze swoich kontrowersyjnych „manifestów programowych”, z góry – nie bez słuszności – zakładając, iż wywoła on lawinę dyskusji: 

Niewielkie znaczenie ma fakt, iż liczba ludzi, którym ten artykuł pomógł [podjąć kroki, by spełniać oczekiwania własne, a nie innych], jest o wiele mniejsza od liczby tych, których obraził – niezależnie od ostatecznego efektu, moją intencją była prowokacja.

Jak pisał Grochowiak: „Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia”. W kolejnych odsłonach swojej osoby amerykański wspinacz jawi się wciąż jako purystyczny apologeta stylu klasycznego, realizujący ambitne cele wspinaczkowe przy wykorzystaniu minimum środków, szczery do bólu i niezdolny do kompromisów. 

Poznajemy także cieplejszą stronę jego osobowości, i to w momencie, gdy czytelnik jest już przyzwyczajony do bycia zaskakiwanym, szokowanym, zniesmaczonym gustem muzycznym autora (muzyka punk…), czy wręcz przez niego obrażanym. Jest nią autentyczne, głębokie uczucie miłości żywionej do partnera wspinaczkowego, Scotta Backesa, jedynego człowieka, z którym udało się Twightowi uzyskać transcendentalną łączność, słynne braterstwo liny.

Polski wydawca książki, Stanisław Pisarek, przyznaje w paginie na obwolucie, iż: „W Polsce ta książka rodziła się w strasznych bólach – jak żadna inna książka w Stapisie”. Słowa te zastanawiają tym bardziej, iż w toku wytężonej pracy nie dopatrzono się w tłumaczeniu rażących błędów językowych, wpadek translatorskich czy wręcz gramatycznych i literowych uchybień. Dysponując jedynie polskim wydaniem, czytelnik winien przedsięwziąć dwojaki trud – raz: próby zrozumienia głoszonych przez autora przekonań, dwa: trawestacji kulejącego tekstu na obszar, w którym poprawna polszczyzna koegzystuje z żargonem wspinaczkowym. Efekt wart będzie wysiłku. 

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)
  • Click to share on Twitter (Opens in new window)
  • More
  • Click to print (Opens in new window)
  • Click to share on LinkedIn (Opens in new window)
  • Click to share on Reddit (Opens in new window)
  • Click to share on Tumblr (Opens in new window)
  • Click to share on Pinterest (Opens in new window)
  • Click to share on Pocket (Opens in new window)
  • Click to share on Telegram (Opens in new window)
  • Click to share on WhatsApp (Opens in new window)
  • Click to share on Skype (Opens in new window)
  • Click to email this to a friend (Opens in new window)
Poprzedni artykułJak nas widzi świat – czyli Wasza wysokośćNastępny artykuł Z Krakowa widać góry! – 12. Krakowski Festiwal Górski za nami

Leave a Reply Cancel reply

Znajdź tekst

Ostatnie posty

Bernadette McDonald, 8000 zimą. Recenzja książki18 marca 2021
Kilian Jornet, Niemożliwe nie istnieje. Recenzja16 marca 2021
Freeganizm – ekologia czy fanaberia? Czym jest ta inicjatywa?2 września 2020

Kategorie

  • Eseje
  • Góry
  • Książki
  • News
  • Podróże
  • Sztuka
  • Wydarzenia
  • Wywiady
  • Zapiski z podróży

Tagi

Agata Rejowska alpinizm Andrzej Mecherzyński-Wiktor Bernadette McDonald biografia Bogumił Słama Denis Urubko drytooling ekologia Filip Babicz film górski freeganizm Grenlandia góry najwyższe himalaizm himalaizm zimowy Jakub Boruń Jakub Kornhauser Kilian Jornet Kolosy Krakowski Festiwal Górski Kraków Krzysztof Wielicki książki Kuba Marcin Tomaszewski Michał Woroch mikrowyprawa Needcompany Nowa droga ośmiotysięczniki Piotr Trybalski Przegląd Filmów Górskich w Wadowicach przyroda Rafał Fronia recenzja filmu Recenzja oniryczna Robert Macfarlane Spotkania z Filmem Górskim styl życia Tomek Mackiewicz wspinaczka Wspinaczka solowa Wspinaczka sportowa wyprawa rowerowa

Najnowsze teksty

Bernadette McDonald, 8000 zimą. Recenzja książki18 marca 2021
Kilian Jornet, Niemożliwe nie istnieje. Recenzja16 marca 2021

Kategorie

  • Eseje
  • Góry
  • Książki
  • News
  • Podróże
  • Sztuka
  • Wydarzenia
  • Wywiady
  • Zapiski z podróży

Bądźmy w kontakcie

+48 790 718 300
ilonalecka@gmail.comilonalecka.pl
© Ilona Łęcka 2019, Webmaster: Łukasz Mucha

loading Cancel
Post was not sent - check your email addresses!
Email check failed, please try again
Sorry, your blog cannot share posts by email.