Na mapie polskich miast, w których rozgrywana jest rywalizacja zawodnicza, robi się coraz gęściej. Ostatnio, bo zaledwie pół roku temu, dołączyła do nich Legnica. Monumentalna sylwetka dawnej gazowni mogła nieco onieśmielać zawodników, którzy zmierzyli się ze sobą w sobotę 18 października w ramach drugiej edycji Pucharu Polski juniorów i juniorów młodszych w prowadzeniu (przypominamy, że pierwsza edycja miała miejsce w Tarnowie, pod okiem doświadczonego Tomka Oleksego).
Wnętrze Geco – Areny, urządzone nowocześnie i przyjaźnie, z łatwością zaadoptowano na potrzeby zawodów. Routesetterzy: Emilia Gruszewska i Piotrek Suder w zaledwie dwa dni skomponowali dla zawodników 4 drogi eliminacyjne oraz 2 finałowe. W sumie rozpisano trzy kategorie zawodników: juniorzy młodsi, juniorzy oraz kategoria OPEN.
Tomasz Warawko, który debiutował w roli gospodarza zawodów rangi PZA, zdecydował się na utworzenie ostatniej z wymienionych kategorii, by zachęcić stałych bywalców ściany i miłośników zmagań zawodniczych w każdym wieku. Jego sukces ocenić trzeba jako połowiczny, gdyż frekwencja nie była imponująca, lecz, z drugiej strony, dzięki stosunkowo niewielkiej liczbie uczestników zawody cechowały się kameralną, niemalże rodzinną, przemiłą atmosferą. Co ważne, uczestnikom i publiczności oszczędzono typowego w takich okolicznościach, ogłuszającego łomotu muzyki współczesnej czy też jej hipsterskich odpowiedników.
Drogi eliminacyjne miały różnorodny charakter, w opinii zawodników oferowały one trudności od 6a do 7c. Zmagali się na nich wszyscy startujący, bez rozróżnienia na płeć czy grupę wiekową. Dwie pierwsze drogi stanowiły raczej rozgrzewkę, o czym świadczy fakt, że topowała na nich większość zawodników. Dwie pozostałe były już trudniejsze w charakterze i pozwoliły rozmieścić zawodników na listach finałowych w sposób nie budzący wątpliwości.
Drogi finałowe okazały się prawdziwym wyzwaniem dla zawodniczek i zawodników. Ze względu na bezpieczeństwo i komfort startujących ustalono, że zmagania dziewcząt i chłopców będą odbywać się na przemian. Jako pierwsza opuściła strefę izolacji najmłodsza z uczestniczek zmagań, zaledwie dziesięcioletnia Urszula Dobrzyniecka. Mimo bardzo młodego wieku i braku doświadczenia w startach zawodniczych, Ula wykazała się niezwykłą determinacją i duchem walki. Uzyskane przez nią obiektywne wyniki żadną miarą nie oddają trudności, z jakimi musiała się zmierzyć, prowadząc drogi, które były dla niej siłowe i mocno parametryczne. Z każdą pokonaną drogą Ula zyskiwała większe uznanie kolegów i zgromadzonej publiczności, a w finale zaimponowała wytrzymałością i wolą walki. Warto zapamiętać jej nazwisko, gdyż o tej zawodniczce z pewnością jeszcze usłyszymy.
Wśród juniorek młodszych szczególne wyrazy uznania należą się krakowiance Idzie Kupś, która na drodze finałowej wspięła się zdecydowanie, o kilkanaście przechwytów wyżej, niż jej bezpośrednie rywalki, Angela Celusta i Natalia Woś, które odpadły w tym samym miejscu, a o ich ostatecznej klasyfikacji (odpowiednio na drugim i trzecim miejscu) zadecydowały wyniki z eliminacji. Spośród juniorek starszych Zosia Czemarmazowicz (druga w finale) wyróżniała się nie tylko dobrą techniką i siłą, ale także bardzo oszczędnym stosowaniem magnezji. Tuż za nią na podium stanęła Julia Leonardi, zwyciężyła zaś w tej kategorii Agata Żyśko, która wraz z koleżankami i kolegami klubowymi dotarła do Legnicy aż z Lublina.
Tymczasem na drodze chłopców pojawił się najstarszy z zawodników, czterdziestojednoletni debiutant (!), Paweł Stajniak, który bezpośrednio rywalizował ze swoim synem Tomkiem (ostatecznie Tomek zajął siódme miejsce w kategorii juniorów młodszych, a Paweł – pierwsze w kategorii Open). Trudności na drodze męskiej kumulowały się zwłaszcza na wysokości trzeciej wpinki, to jest na wyjściu z okapu, dalej: na obłych chwytach w pionie oraz na trawersie pod drugim okapem i na wyjściu z niego. Trzecią barierę zdołało pokonać zaledwie czterech zawodników, z których żaden nie osiągnął topu. Ostatecznie trzecie miejsce w kategorii juniorów młodszych zajął Adam Kapitan, pokonany przez trudności techniczne pionowego miejsca, tuż przed nim był Wojtek Pełka, reprezentant krakowskiej Korony, którego zmagania z drogą zakończyło spektakularne odpadnięcie i dość długi, ale na szczęście bezpiecznie wyłapany lot z wybraną do wpinki liną. Na pierwszym miejscu uplasował się Łukasz Pawłowski, którego zaledwie kilka przechwytów dzieliło do topowej klamy.
Wśród juniorów szczególnie imponująco zaprezentował się Szymon Pęcikiewicz, który po szaleńczym skoku do dużych chwytów pokonał trawers w dachu, wydostał się z przewieszenia i jako jedyny przytrzymał obłej struktury pod samym topem i choć nie zdołał wykonać finalnego przechwytu, uplasował się na pierwszym miejscu. „Pół przechwytu gorszy” był Jurek Laskowski, a trzecie miejsce przypadło w udziale Piotrkowi Białasowi.
Wkrótce po oficjalnym ogłoszeniu wyników, opracowanych przez znany duet sędziowski, Adama Koptę i poniżej podpisaną, uhonorowano zwycięzców w poszczególnych kategoriach drobnymi upominkami oraz pamiątkowymi medalami.
Brak doświadczenia właściciela niedawno otwartej, legnickiej kuźni wspinaczkowej, Tomka Warawko, w kilku miejscach dał o sobie znać. Przede wszystkim organizator nie zadbał o odpowiednie nagłośnienie miedialne wydarzenia, c o zaowocowało ubogą frekwencją. Poza tym zdarzyło się kilka innych uchybień, ale żadne z nich nie było na tyle poważne, by skutkować zakłóceniem w przebiegu zawodów. Warto podkreślić, że przeprowadzenie zawodów według oficjalnej formuły PZA jest zadaniem trudnym, tym bardziej, gdy zawodnicy są niepełnoletni, co dodatkowo poszerza zakres odpowiedzialności i zaangażowania organizatorów. Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłym roku, bogatszy w cenne doświadczenie, Tomek zdecyduje się gościć zawodników z kategorii seniorów.