W dniach 5 – 8 września miała miejsce 15 już edycja Spotkań z Filmem Górskim w Zakopanem.
Jak dotąd, „Spotkania..” często miały zwykłego pecha – a to lał deszcz, który w wielu widzach skutecznie gasił entuzjazm do spotkań, a to znów pogoda dopisała tak bardzo, że wszyscy woleli iść w góry, a to wynikł jakiś drobny skandalik, to znów kłopoty organizacyjne… Tymczasem zakopiański festiwal jest pierwszym spośród istotnych w kalendarzu bywalców górskich imprez wydarzeniem, swoistym probierzem największych wydarzeń danego roku w świecie górskim. Dotyczy to zarówno spektakularnych wyczynów sportowych, co wydawnictw książkowych i produkcji filmowych.
Jak papierek lakmusowy polskiej kultury górskiej spisał się w tym roku? Całkiem nieźle. Zacznijmy od tego, że zanurzony był w zieloności drzew i meandrach alejek Parku Miejskiego. Za wybór ten organizatorom należą się brawa, bowiem w parku było swojsko, wszędzie blisko, nastrojowo i po prostu przyjemnie. Namiot główny ustawiono na wyremontowanej parę lat temu, eleganckiej płycie Placu Niepodległości, skąd tylko rzut przysłowiowym beretem do kina „Sokół” i do wzmiankowanego parku. Co prawda ulgę od zaduchu podłoża z trawy zastąpił dojmujący chwilami chłód, jednak nie można mieć wszystkiego… w każdym razie było schludnie i komfortowo, choć pomysł zorganizowania kącika gastronomicznego przy wejściu do namiotu nie wydaje się szczególnie trafiony – widzowie z dalszych rzędów mogli narzekać na gwar odbywających się przy punkcie alkoholowo – gastronomicznym rozmów. Bardziej kameralne spotkania odbywały się w statecznym za dnia, zaś nocą tętniącym wesołą zabawą Dworcu Tatrzańskim. Osobliwą atrakcją związaną z dotarciem do Dworca była konieczność przejścia, przynajmniej częściowo, przez Krupówki, deptaka, niestety, do granic możliwości percepcyjnych upstrzonego tandetą i cepeliadą. Nieco na uboczu głównego przepływu gości Spotkań stanęła klimatyczna Galeria Rząsy, gdzie miało miejsce uroczyste otwarcie festiwalu.
Anturaż anturażem, pora skupić się na meritum, to jest na festiwalowych atrakcjach. Kulturą górską dobrze jest nasiąkać od dziecka, czego dowodem jest choćby młody Antoni Marcisz, dlatego też dla dzieci przygotowano sporo atrakcji: warsztaty z survivalu, udzielania pierwszej pomocy, sadzenia drzew, znajomości tajników pszczelarstwa oraz zajęcia artystyczne i sportowe prowadzone między innymi przez pracowników TPN oraz ratowników TOPR pozwalały dzieciom ciekawie spędzić czas, zaś rodzicom spokojnie obejrzeć przynajmniej wybrane filmy czy prelekcje. Dla najbardziej zdeterminowanych na płycie lądowiska przy szpitalu na Kamieńcu czekał śmigłowiec ratowniczy, udostępniony do zwiedzania. Dzieciom także dedykowany był Górski Czwartek Literacki w Miejskiej Bibliotece Publicznej, w którym odbyło się spotkanie z autorką książki Kuba Niedźwiedź, Renatą Kijowską (jako ciekawostkę dodam, iż na wydziale polonistyki UJ pracuje inny Kuba Niedźwiedź, cech misiaczych raczej pozbawiony). Dorośli odbiorcy mogli poczuć klimat dobrej powieści kryminalnej dzięki spotkaniu poświęconemu sprawie Kaszniców (tajemniczego zaginięcia sprzed 94 lat ojca i syna podczas przejścia Lodowej Przełęczy, zagadki nie rozwikłanej do dziś).
Staszek Berbeka, syn pierwszego zdobywcy Broad Peak (8051 m), Macieja, i zarazem reżyser filmu dokumentalnego o swym ojcu, stanowił dowód na to, że jeden rodzic może taszczyć ze sobą wszędzie nawet trójkę pociech. Dla zwolenników tak zaawansowanego parentingu, a także dla pozostałych dorosłych, organizatorzy 15 SzFG przygotowali szereg spotkań i pokazów, poczynając od prezentacji filmów w ramach konkursów międzynarodowego i polskiego (krótkometrażowe obrazy tatrzańskie), poprzez bardzo nierówne prezentacje blogerów górskich, spotkania autorskie, między innymi z Michałem Leksińskim (Projekt: wyprawa) , Beatą Sabałą – Zielińską (TOPR. Żeby inni mogli przeżyć), Leszkiem Cichym, Markiem Kamińskim i uroczą Julią Hamerą (Trzy bieguny) czy z twórcami albumu poświęconego Włodkowi Cywińskiemu, po, wreszcie, rdzeń każdego festiwalu górskiego, to jest prelekcje zaproszonych gości.
Kacper Tekieli w asyście Andrzeja Marcisza przybliżył słuchaczom swe tatrzańskie i alpejskie dokonania, koncentrując się na niedawnym pokonaniu czterech gani Matterhornu w zaledwie siedemnaście i pół godziny. Niestety, brak należytej dbałości prelegenta o wizualny aspekt pokazu pozwolił tylko nielicznym spośród widzów w pełni docenić powagę jego osiągnięcia. Niejako na przeciwległym biegunie typowej dla Kacpra skromności uplasował się Jarek Gawrysiak, niedawny (27 czerwca 2019 r, wraz z Wojtkiem Flaczyńskim) zdobywca Nanda Devi East (7434 m). Jarek nie tylko zdołał zdominować pozostałych uczestników spotkania, w tym prowadzącego Darka Jaronia (autora solidnej i eleganckiej publikacji „Polscy Himalaiści”, poświęconej pierwszemu zdobyciu rzeczonego siedmiotysięcznika), ale także zasiać w mniej obeznanych z tematem słuchaczach ziarno wątpliwości co do możliwości aklimatyzacyjnych nieobecnych na scenie uczestników wyprawy.
Spotkanie z Chrisem Bonningtonem, światową legendą himalaizmu, przebiegło w zgoła innej, dostojnej atmosferze, natomiast występujący po nim Denis Urubko wykazał się z jednej strony pewną dozą próżności (czyż nie jest ona naszym najukochańszym grzechem!), z drugiej zaś – niewątpliwym poczuciem humoru, komentując swój nowo zaistniały przydomek „Dr House”. Pogodzić się nam pozostaje z faktem, iż język polski Denisa pozostaje nadal dla odbiorców dość wymagającym, zaś jego koncepcja zimy – nieubłaganie niezmienną.
Piotr Pustelnik, opowiadając o zdobyciu (z Piotrem Hercogiem, obecnie aklimatyzującym się pod Lhotse) Newtontoppen, najwyższego szczytu Spitzbergenu, tryskał, jak zawsze, energią i dobrym humorem, podobnie zresztą jak Monika Witkowska, mówiąc z kolei o Manaslu (8156 m) – górze kobiet. Magdzie Gorzkowskiej, pierwszej polskiej zdobywczyni Makalu (8481 m) bez tlenu, nie sposób odmówić determinacji i ambicji – niestety, ta piękna i silna dziewczyna nie potrafiła porwać słuchaczy swą opowieścią. Nieco rozczarowała także prelekcja Andrzeja Marcisza, poświęcona wspomnieniu wybitnego alpinisty Toma Ballarda, który zginął z początkiem marca tego roku podczas próby wytyczenia nowej drogi na Nanga Parbat (8126 m) wraz z Daniele Nardim. Bardziej wymagający odbiorcy oczekiwali bowiem napomknienia choćby o drytoolowych wyczynach Toma, szczególnie o pierwszym prowadzeniu White Star (D14+) w podkrakowskiej Norze, Andrzej zaś skupił się na przejściu Superścieku.
Janusz Gołąb okazał się po raz kolejny właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, opowiadając Pawłowi Pawlicy (radiowa Trójka) o dotychczasowych, imponujących dokonaniach himalajsko – narciarskich Andrzeja Bargiela, podczas gdy organizatorzy walczyli ze złośliwością rzeczy martwych, w tym przypadku światłowodów, próbując połączyć się z Andrzejem, obecnym w bazie pod Mount Everest (8848m.), z którego planuje zjechać na nartach. Szczęśliwie połączenie doszło ostatecznie do skutku.
Ważnym, w kontekście niedawnych, tragicznych wydarzeń w Jaskini Wielkiej Śnieżnej, było spotkanie z Andrzejem i Michałem Ciszewskimi, którzy przez wiele lat kierowali całym szeregiem wypraw do systemu jaskiniowego Lamprechstofen w Alpach Salzburskich w Austrii, a w rezultacie wyeksplorowali najgłębszy system i najgłębszy trawers jaskiniowy świata (obecnie 1735 m deniwelacji).
Odmienny w swej naturze, więc tym ciekawszy charakter miały prezentacje Dominiki Kasieczko o pieszo – paralotniowych zawodach Red Bull X – Alps oraz występ uczestników projektu Slide Challenge, polegającego na zjeździe z największego wodospadu świata, Salto Angel (979 m) w Wenezueli, w którym wziął udział między innymi ratownik TOPR, Paweł Jankowski, obok Darka Płachuta, Miłosza Forczka i Dimitrija Wiki. Nie mogło, wreszcie, zabraknąć tematu frapującego bywalców festiwali górskich już od czterech lat, to jest K2 (8611m). Krzysztof Wielicki, Alex Txikon i Alessandro Filippini dyskutowali o przyszłości wypraw na ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik świata. Wziąwszy pod uwagę, że na K2 szykuje się Alex Txikon, Polacy, w tym Denis Urubko, Nepalczycy i Chińczycy już dziś można przypuszczać, że w bazie będzie tłoczno.
Last but not least, rzec by się chciało, o filmach, gdyby nie fakt, iż przecież filmy górskie stanowią esencję zakopiańskiego festiwalu. Zaprezentowano kontrowersyjną Ostatnią górę Darka Załuskiego, przybliżającą napięcia i nastroje podczas narodowej wyprawy na K2 2017/2018, opartą na poruszającym kontrapunkcie Pumori, daughter of the mountain Ibana Gonzaleza Pagaldaniego, retrospektywę filmów Jerzego Surdela, odrestaurowany dokument o wyprawie z 1954 roku Italia K2, przybliżono wreszcie tajniki powstawania wysokobudżetowego filmu fabularnego Broad Peak .
Ostatnim z istotnych punktów festiwalu była ceremonia wręczenia nagród filmowych, oraz nagrody „Taternika” – Srebrnego Czekana Zaruskiego.
Nie ma opisu bez waloryzacji, zatem oceny festiwalu poniekąd już dokonała niżej podpisana swym słowem, zgromadzeni zaś widzowie wypowiedzieli się pozytywnie swym zaangażowaniem i frekwencją. Zadowoleni jesteśmy z nadania miasteczku festiwalowemu klimatu i charakteru, z poruszenia interesujących tematów oraz zaproszenia ciekawych gości, choć nie da się ukryć, że liczono po cichu na odniesienie do niedawnych wydarzeń na Giewoncie. Być może jednak, jak argumentował Maciej Kwaśniewski, redaktor naczelny „Taternika” , jest jeszcze za wcześnie na tego rodzaju dyskusje. Nie byłoby festiwalu w Zakopanem, gdyby nie zawody sportowe. W tym roku rozegrano ich aż dwa rodzaje: Zako Boulder Power jako edycję Pucharu Polski, oraz – przede wszystkim – pierwsze w Polsce Mistrzostwa Europy w Boulderingu. Jako że moje zdolności bilokacyjne są, póki co, żadne, zaś narracyjne znacznie w tej mierze ustępują złotoustemu Andrzejowi Mecherzyńskiemu – Wiktorowi, przeto odsyłam Was do jego fertycznej relacji.
Fot. Spotkania z Filmem Górskim