„Ostatnie 300 metrów”. Historia inspirowana życiem Wandy Rutkiewicz to monodram teatru Bagatela, reżyserowany przez Bartka Kulasa. Premiera sztuki odbyła się w piątek 18 maja na deskach teatru Bagatela, scena przy ul. Sarego 7. W rolę Wandy brawurowo wcieliła się Lidia Olszak.
Przedstawienie jest śmiałą próbą prezentacji ostatnich chwil życia Wandy Rutkiewicz, które mogły mieć miejsce tuż przed szczytem Kanczendzongi (8586 m. n.p.m.). Bohaterka przeżywa najważniejsze wydarzenia ze swego życia: tragiczną śmierć starszego brata, morderstwo ojca, kontrowersje wokół zdobycia Annapurny i przebieg powołanej w celu weryfikacji dowodów wejścia na szczyt komisji PZA, utratę partnerek wspinaczkowych, historię tragicznie zakończonej miłości, skomplikowane relacje osobiste, plany, marzenia, motywację do podejmowania kolejnych wspinaczkowych wyzwań.
Monodram jako taki jest dla aktora wyzwaniem szczególnie wymagającym. W przypadku tego przedstawienia nowatorskie rozwiązanie techniczne oraz szeroka paleta emocji dodatkowo komplikują zadanie, stojące przez młodą aktorką. Z jego realizacją Lidia Olszak poradziła sobie znakomicie, śmiało eksploatując bogate pokłady ekspresji mimicznej i artykulacyjnej, a chwilami skłaniając się wręcz w stronę – uzasadnionej skądinąd – egzaltacji.
Zarówno poprzez scenariusz, oparty na książkach Barbary Rusowicz, Ewy Matuszewskiej i Anny Kamińskiej, poprzez liczne wywiady, których udzielała himalaistka, poprzez wreszcie popisową interpretację Lidii Olszak klaruje się obraz kobiety surowo doświadczonej przez los, miotanej silnymi uczuciami, skrywanymi pod maską zachowawczości, zdeterminowanej i zdolnej przezwyciężyć wszelkie trudności. Wydaje się, że jest to obraz dużo prawdziwszy niż ten, który latami uporczywie lansowano niejako w opozycji do męskich hegemonów polskiego himalaizmu, w narracji których Rutkiewicz bywała osobą zmanierowaną, zarozumiałą i wyrachowaną. Dobrze się dzieje, że za sprawą różnych kanałów kulturowych postać Wandy Rutkiewicz zyskuje na głębi i znaczeniu, zaś himalaizm jako taki zyskuje w powszechnym odbiorze szansę ewolucji z kosztownego i jałowego kaprysu ku bohaterskiej psychomachii.
Jednocześnie spektakl jest wizją w oczywisty sposób subiektywną, bowiem oparty jest na domniemaniach i fantazji twórczyń scenariusza: Magdaleny Zarębskiej – Węgrzyn oraz Patrycji Babickiej. Monolog głównej bohaterki opiera się przecież o wewnętrzne przeżycia, co więcej – wygłaszany jest w trakcie ataku szczytowego na Kanczendzongę, po tym, jak miał miejsce ostatni kontakt z innym członkiem ekspedycji, Carlosem Carsolio, czyli wówczas, gdy Rutkiewicz uznano za zmarłą. Przyznaję, iż koncepcję tę odebrałam jako ze wszech miar wiarygodną, choć pozostającą w wymiarze czysto postulatywnym wizję zmagań himalaistki nie tylko z górą, ale przede wszystkim z samą sobą. Choć spektakl jest w odbiorze niełatwy, warto poświęcić mu swą uwagę.