Ilona Łęcka
  • Home
  • News
  • Teksty
    • Książki
    • Podróże
    • Góry
    • Wydarzenia
    • Eseje
    • Sztuka
    • Wywiady
    • Zapiski z podróży
  • Współpraca
  • O mnie
  • Kontakt
13 marca 2013 Autor: Ilona Łęcka

Pierwsze lody przełamane, czyli zawody u progu wiosny

Pierwsze lody przełamane, czyli zawody u progu wiosny
13 marca 2013 Autor: Ilona Łęcka

W dniu 9 marca w Centrum Wspinaczkowym TOP w Nowym Targu odbyła się pierwsza edycja towarzyskich zawodów  Boulder Wars. W eliminacjach wzięło udział dziewiętnaście pań i czterdziestu siedmiu panów. Ekiperzy z chorzowskiego Progresu przygotowali dla nich szesnaście bardzo różnorodnych problemów, między innymi: klasyczny, siłowy bald po klamach, w dużym przewieszeniu, skomplikowane i preferujące wysokich zawodników wyjście z dachu po obłych strukturach czy  interesującą kombinację poziomych i pionowych tufasów z topem w postaci dużej, przyjaznej klamy. W pełni wykorzystano możliwości, jakie oferowała ścianka, układając także baldy po połogim terenie, w tym problem składający się z zaledwie jednej struktury.  Interpretacja tego ostatniego problemu bywała niewłaściwa, bowiem część zawodników, zamiast stanąć na strukturze, po prostu siadała na niej okrakiem. Ten fakt wytłumaczyć można pośpiechem bądź oportunizmem startujących. Organizatorzy starali się zawczasu zapobiec temu zjawisku, przeprowadzając odprawę ze szczegółową eksplikacją przed każdą z trzech rund eliminacyjnych.  Zostały one rozegrane w formule otwartej, natomiast finały odbyły się według  formuły zbliżonej do zasad PZA dla półfinałów: każdy z zawodników  miał cztery minuty na pokonanie danego boulderu, liczono ilość prób, ponadto każdemu chwytowi przyporządkowany był kolejny numer.

W rezultacie zmagań wyłoniono sześć finalistek i tyluż finalistów, jednak w szranki stanęło po pięć osób – być może pozostałe dwie ulotniły się, wątpiąc w swój sukces?

Ambicją projektantów i ekiperów było stworzenie czterech wymagających siłowo i technicznie problemów finałowych. Niestety, w swoich aspiracjach posunęli się zbyt daleko, zwłaszcza komponując baldy dla pań – żadnej z finalistek nie udało się osiągnąć topu, mimo iż prezentowały dobre przygotowanie i imponującego ducha walki. Ruchy po małych chwytach  na solidnie przewieszonej strukturze okazały się zbyt wyczerpujące, by można było po nich sięgnąć do topu. Panie miały też kłopoty z dalekim sięgnięciem do obłego tufasa; jedynie Renata Bielańska i Natalia Terlecka zdołały wykonać z niego przechwyt do kolejnego oblaka, po czym Natalia sięgnęła do topu, jednak nie utrzymała chwytu.

Fot 162 – Natalia Terlecka na jednym z baldów finałowych (fot. Adam Kopta)

Ostatni bald finałowy prezentował się szczególnie ciekawie. Został zaprojektowany jako trawers po paczkach, w którym siłowe przechwyty przeplatały się z no – handowymi miejscami. Zmagały się  z nim najpierw panie – w pięknym stylu, niestety bez powodzenia – a następnie panowie, spośród których trzem udało się dojść do końca.

Fot 178 – Renia Bielańska na finałowym trawersie po paczkach (fot. Adam Kopta)

Fot 142 –Sikorska Karolina na pierwszym bulderze finałowym (fot. Adam Kopta)

Drugi z finałowych boulderów męskich stanowił pole dla pokazu siły i zręczności zawodników. Maciek Dobrzański zdecydował się, pomijając połowę sekwencji, wykonać efektowny skok wprost do klamy i ścisku, by stamtąd sięgnąć do chwytu wyprowadzającego z przewieszenia. Jednak stabilizacja  ciała okazała się na tyle wyczerpująca, że zawodnik nie zakończył swych zmagań tak oczekiwanym przez publiczność topem. Z kolei Mateusz Baran podczas każdej z pięciu prób na baldzie prezentował odmienne rozwiązania techniczne (w pewnym momencie zawisnął w pozycji jednoznacznie kojarzącej się z chrześcijańską ikonografią), innym razem zwisał głową w dół lub haczył palce na dalekich chwytach. Z kolei Kamil Mucha długo restował się przed wykonaniem kluczowego strzału, posyłając serdeczny uśmiech wpatrzonym weń obserwatorom (a raczej obserwatorkom J ). Łukasz Rogowski postawił na intensywną pracę nóg, zaś Piotr Palka, wyróżniający się spośród finalistów wysokim wzrostem, próbował wykorzystać przewagę swych parametrów. Możliwość zastosowania tak rozmaitych rozwiązań świadczy o sporej inwencji projektantów problemu.

Fot – 222 – Piotrek Palka na 4 bulderze finałowym (fot. Adam Kopta)

Fot – 237 – Mateusz Baran na 4 bulderze finałowym (fot. Adam Kopta)

Fot – 234 – Maciek Dobrzański na 4 bulderze finałowym (fot. Adam Kopta)

Poza kilkoma stopniami wszystkie chwyty i struktury, które zapewniła ekipa SilesiaHolds były nowe zarówno dla stałych bywalców ściany, jak i dla przyjezdnych – warto zaznaczyć, że są to formy niepowtarzalne, wykonywane metodą manufaktury, cechujące się dobrą jakością i wysokim współczynnikiem tarcia, który utrzymywał się pomimo intensywnego używania przez zawodników magnezji. Zadbano także o oprawę muzyczną (za konsoletą stanął enigmatyczny DJ Shu) – leitmotiv nawiązywał do filmu Gwiezdne wojny, podobnie zresztą jak stylistyka koszulek dla zawodników.

Fot – 37 Dj Shu skutecznie podkręcał atmosferę.

Jak już wspomniałam powyżej, przed każdą rundą eliminacyjną oraz przed finałem odbywała się szczegółowa odprawa, w trakcie której omawiano i prezentowano każdy boulder. Tuż przed oficjalnym ogłoszeniem zwycięzców spośród wszystkich uczestników zawodów rozlosowano atrakcyjne upominki. Dla zdobywczyń i zdobywców miejsc na podium, poza nagrodami rzeczowymi, przygotowano także bardzo proste w formie, ale jakże wymowne statuetki.

Pierwsza edycja zawodów jest ogromnym wyzwaniem dla organizatorów i rzadko udaje się perfekcyjnie. W Nowym Targu finał rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem, zaś baldy, zwłaszcza dla pań, okazały się zbyt trudne. Szkoda, gdyż zawodniczki nie mogły zaprezentować publiczności pełni swoich możliwości, a także wzbudzić emocji, jakie towarzyszą osiągnięciu topu. Mimo to atmosfera była bardzo pozytywna, sprzyjająca uczciwej rywalizacji. Organizatorzy zawodów: pracownicy  Centrum Wspinaczkowego TOP oraz ekiperzy z chorzowskiej boulderowni PROGRES: Janusz Skraba, Hubert Bożek, Jakub Dyrcz, Bartłomiej Splewiński oraz Łukasz Hucher odnieśli spory sukces sprawnie organizując zawody na poziomie dającym pełnie satysfakcji uczestnikom.

Zapowiadają już kolejne edycje zawodów.  Pierwsza  była cennym doświadczeniem, dlatego jestem pewna, że w przyszłości uda się uniknąć nawet tych nielicznych błędów.

Podziel się:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępnij na Twitterze(Otwiera się w nowym oknie)
  • Więcej
  • Kliknij by wydrukować(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na LinkedIn(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij aby podzielić się na Reddit(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępnij na Tumblr(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępniej na Pinterest(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij by udostępnić w serwisie Pocket(Otwiera się w nowym oknie)
  • Click to share on Telegram(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp(Otwiera się w nowym oknie)
  • Udostępnij na Skype(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby wysłać to do znajomego przez e-mail(Otwiera się w nowym oknie)
Poprzedni artykułAlpinizm okiem feministy – recenzja książki "Na szczycie. Kobiety na górze" Reinholda MessneraNastępny artykuł W marcu jak w garncu, czyli słów kilka o Push The Limits 2013

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Znajdź tekst

Ostatnie posty

Babicz ambitnie w Dolinie Aosty – pada „Erebo”26 listopada 2019
Mrok nas słyszy. O filmie „Joker” Todda Phillipsa10 listopada 2019
Niech niedźwiedzie śpią7 listopada 2019

Kategorie

  • Eseje
  • Książki
  • Podróże
  • Sztuka
  • Wydarzenia
  • Wywiady
  • Zapiski z podróży

Tagi

Agata Rejowska Andrzej Mecherzyński-Wiktor Bernadette McDonald Bogumił Słama Denis Urubko Filip Babicz Grenlandia Kolosy Krakowski Festiwal Górski Krzysztof Wielicki Kuba Marcin Tomaszewski Michał Woroch Needcompany Piotr Trybalski Przegląd Filmów Górskich w Wadowicach Rafał Fronia Recenzja oniryczna Robert Macfarlane Spotkania z Filmem Górskim Tomek Mackiewicz

Najnowsze teksty

Babicz ambitnie w Dolinie Aosty – pada „Erebo”26 listopada 2019
Mrok nas słyszy. O filmie „Joker” Todda Phillipsa10 listopada 2019

Kategorie

  • Eseje
  • Książki
  • Podróże
  • Sztuka
  • Wydarzenia
  • Wywiady
  • Zapiski z podróży

Bądźmy w kontakcie

+48 790 718 300
ilonalecka@gmail.comilonalecka.pl
© Ilona Łęcka 2019, Webmaster: Łukasz Mucha

loading Anuluj
Wpis nie został wysłany - sprawdź swój adres email!
Błąd sprawdzania e-mail, proszę spróbować ponownie
Sorry, your blog cannot share posts by email.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaNie wyrażam zgody
Zmiana decyzji