Seweryn Goszczyński, romantyczny poeta i działacz patriotyczny, stworzył dzieło wybitne, bardzo niedoceniane i mało znane. Uciekając przed represjami ze strony rosyjskiego zaborcy, schronił się na krótki, ale znaczący czas w Mikołajowicach i Łopusznej u rodziny Tetmajerów. Stamtąd okresie od maja do września 1832 roku kilkakrotnie wybrał się na wycieczki w Tatry.
Zawartość merytoryczna „Dziennika…”, artyzm dzieła oraz wpływ, jaki książka i jej twórca mieli na kształt i rozwój literatury tatrzańskiej, czynią z niego pomnik. Bez przesady powiedzieć można, iż jest to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy fascynują się literackim obrazem gór i ich eksploracji.
Goszczyński pisze o Tatrach
Podróżując incognito, podawał się Goszczyński za sługę Józefa Tetmajera, stryjecznego dziada Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Początkowo poeta ukrywał się w Mikołajowicach, stamtąd zaś wyjechał do Łopusznej. Stamtąd kilkukrotnie w nielicznym towarzystwie wybrał się konno na wycieczkę w tatrzańskie doliny. Szczególne wrażenie wywarła na nim na nim Dolina Kościeliska. Oprócz „Dziennika podróży do Tatrów” Goszczyński napisał także „Widzenia księdza Marka” oraz poemat „Sobótka”.
Struktura „Dziennika podróży do Tatrów”
Goszczyński sięga po formę bezpośredniej, pierwszoosobowej narracji i odwołuje się do tradycji prozy dokumentarnej. Tradycja ta sięga starożytności – dziennik podróży funkcjonuje jako sprawdzony gatunek literacki. Ta dominanta kompozycyjna jest kanwą dla różnorodnych form wypowiedzi, które budują artyzm dzieła i dostarczają wrażliwemu czytelnikowi niezaprzeczalnych doznań estetycznych. Relacja podróżnicza wymaga od autora zachowania ścisłego porządku chronologicznego i rezygnacji z budowania aposteriorycznych konkluzji. Zezwala jednak na tworzenie bogatych i zróżnicowanych opisów krajobrazów – i tak powstaje drugi etap skomplikowania dzieła, narracja topograficzno – krajoznawcza. Jakby tego było mało, Goszczyński hojnie eksploatuje swój poetycki warsztat, uciekając się do różnych metod obrazowania:
- impresjonistycznej (krajobraz malowany pastelowymi barwami),
- pejzażowej (gdzie dominującą rolę odgrywają przymiotniki i imiesłowy przymiotnikowe),
- animizującej (Dunajec opisany tak, jakby był zwierzęciem, nie rzeką),
- akwatycznej (zestawienie pejzażu górskiego i morskiego),
- batalistycznej (ścieranie się żywiołów, tu: chmur i szczytów górskich), antropomorfizującej (górskie potoki jako powiernicy tajemnic natury),
- urbanizacyjnej (góry widziane i opisane jako budowla wzniesiona ludzką ręką i podlegająca normom architektonicznym).
Dalsze poziomy skomplikowanej budowy dzieła
Jakby tego było mało, w „Dzienniku…” znajdziemy także:
- niewielkich rozmiarów traktat przyrodniczy,
- opowieść historyczną (relacja Leona Tetmajera o losach konfederatów barskich, opowieść o zamku w Czorsztynie i rebelii Kostki Napierskiego)
- narrację bohaterską (prezentacja rodziny Tetmajerów w duchu epopei),
- obszerny dokument etnograficzny (obyczaje, warunki życia, budowa domów, codzienne zwyczaje, kultura, w tym zbójnictwo, muzyka, wierzenia, mentalność ludu góralskiego),
- pierwszy udokumentowany słowniczek gwary góralskiej
- rozprawkę lingwistyczną (w której autor odnosi się do teorii relatywizmu językowego Humboldta), notę historiozoficzną
- przepiękny poemat prozą, który natężeniem i głębią emocji przypomina fragment Mickiewiczowskich „Stepów akermańskich”.
Poglądy Goszczyńskiego
Jako demokrata z przekonania, Goszczyński z dużą dozą życzliwości i autentycznego zainteresowania odnosił się do Podhalan. Wiele uwagi poświęcił poeta postaci Janosika i opowieściom o góralskim zbójnictwie (które przyrównywał do siczy zaporoskiej). Pojmował ten ruch jako wyraz dążenia do wolności i buntu wobec jaskrawo niesprawiedliwej reglamentacji dóbr. Imponowały mu buta i niezależność górali, ich niechęć ku „panom”. Zaczął wręcz marzyć o zainicjowaniu przez ludność Galicji ogólnonarodowego ruchu wyzwoleńczego, zbrojnego wystąpienia przeciw zaborcom. Lud był w jego mniemaniu rezerwuarem pierwotnej czystości moralnej, w opozycji do skorumpowanej zdegenerowanej moralnie szlachty.
Poeta na emigracji
Poeta nigdy nie miał okazji do weryfikacji swoich naiwnych przekonań, bowiem z początkiem listopada wyjechał do Lwowa. Stamtąd zaś udał się do Paryża, gdzie sympatyzował z towiańczykami. W charyzmatycznym przywódcy tej sekty nadziei na milenarystyczne odrodzenie, wiodąc ponure, samotne życie w skrajnej nędzy i rozpaczy. Nie miał ani przekonania, ani funduszy, by podjąć starania ku wydaniu swego skończonego dzieła. Rękopis, obłożony sądowym aresztem, został przemycony do Francji przez Józefa Tetmajera. „Dziennik podróży do Tatrów” ukazał się dopiero w 1853 roku, i to w Petersburgu. Wcześniej drukowano jego fragmenty, bądź anonimowo, bądź wcielone w dzieło kogoś innego. Plagiatu dopuścił się między innymi Lucjan Siemieński, którego Goszczyński nota bene darzył przyjaźnią i zaufaniem. Zbyt późno wydany, „Dziennik…” nie wywarł takiego wpływu na kształtowanie się literatury taternickiej, o jakim marzył jego autor. Dopiero czterdzieści lat później, zawitawszy ponownie na ziemię ojczystą, doświadczył poeta rekonstytucji swojej twórczości.
W Tatry za Goszczyńskim
Jak się jednak okazało, poeta zwrócił oczy kilku swych przyjaciół w kierunku Tatr. Począwszy do 1834 roku do końca lat pięćdziesiątych Wincenty Pol (twórca katedry geografii na Uniwersyteckie Jagiellońskim) organizował górskie wycieczki. Spędzał w Tatrach sporo czasu, pisał o nich wiersze, interesował się nimi także jako naukowiec. Kolejny z przyjaciół Goszczyńskiego, Ludwik Zejszner, z jego poduszczenia zajął się weryfikacją tez naukowych o orogenezie Tatr. Tym samym rozwijał i pogłębiał badania Stanisława Staszica. Pojawili się także epigoni romantyzmu, z Deotymą (Jadwigą Łuszczewską) i Łucją Rautenstrauchową. Wynieśli oni opisy górskich wycieczek na wyżyny sublimacji (a często egzageracji), jakiej nie powstydziliby się najbardziej uduchowieni moderniści.
Goszczyński nie był bynajmniej wzorem dla wszystkich
Tymczasem pozytywiści, jak Adam Asnyk jawnie odcinali się od koncepcji Goszczyńskiego o znaczeniu kultury góralskiej dla rozumienia piękna Tatr. Postulowali pełne odseparowanie tych dwóch zjawisk, tworząc podwaliny reportażu wyprawowego, idąc niejako na przekór dokonaniom autora „Dziennika…”. Stefan Giller odwoływał się na zasadzie pastiszu do dzieł tatrzańskich Goszczyńskiego. Tymczasem jego brat, Agaton, stał się ich zagorzałym apologetą i głównym inicjatorem uroczystego zaproszenia poety do Zakopanego w 1874 roku. Zaś Henryk Sienkiewicz usilnie postulował zmianę nazwy Lodowego Źródła w Dolinie Kościeliskiej na Zdrój Goszczyńskiego. Felicjan Faleński, autor „Odgłosów górskich”, jawnie inspirował się stylem opisu przyrody, jaki Goszczyński wypracował na kartach „Dziennika…”. Jeszcze chętniej eksplorowała podjęte i przetworzone artystycznie przed Goszczyńskiego góralskie motywy ludowe literatura dziecięca. Powstały m.in „Wyprawa po skarby w górach” Bogumiła Hoffa, „Robinson Tatrzański” Stefan Gębarskiego czy „Róża bez kolców” Zofii Urbanowskiej.
Goszczyński jako celebryta
W 1874 roku Goszczyński, ku swemu całkowitemu zaskoczeniu, stał się rozchwytywanym uczestnikiem i ozdobą rozmaitych wernisaży, spotkań literackich i jubileuszy. Między innymi obchodził własny jubileusz pięćdziesięciolecia działalności literackiej, hucznie obchodzonego w zakopiańskiej siedzibie Towarzystwa Tatrzańskiego. Na spotkaniu tym wygłoszono szereg przemówień i gratulacji. Ociemniały Wincenty Pol występował aż dwukrotnie. Sprezentowano także poecie księgę pamiątkową zatytułowaną „Sobótka”, w której poeci i pisarze nawiązywali do twórczości tatrzańskiej Goszczyńskiego. Wśród nich profesor Karol Potkański, który łączył zamiłowanie do wspinaczki z zainteresowaniem ludem góralskim. Swoistym zaś nawiązaniem a rebours była rzutka teza Tytusa Chałubińskiego o jałowości literackich opisów plenerów tatrzańskich. Jednak dopiero okres Młodej Polski przynosi prawdziwą eksplozję zainteresowania Tatrami. Zakopane urasło do rangi centrum kulturowego Polaków. Natomiast nurt tatrzański stał się dominującą tendencją poetycką (obok „nurtu szatańskiego” – jak go określił Boy – Żeleński).
Kim był Seweryn Goszczyński dla Kazimierza Przerwy – Tetmajera?
Kazimierz Przerwa – Tetmajer stworzył epicką „Legendę Tatr” – cykl stylizowanych ludowo opowieści „Na skalnym Podhalu”. Znaleźć w nich można echa mitologizacji i idealizacji Podhalan czy sposobu, w jaki Goszczyński percypował przyrodę tatrzańską. Tetmajer wysoko cenił Goszczyńskiego jako człowieka (autor „Dziennika…” uratował mu życie, chwytając dziewięcioletniego wówczas chłopca w ramiona, gdy ten spadł ze skały), a sam „Dziennik…” uważał za najważniejszą książkę w swoim życiu i wielokrotnie do niej wracał. Echa opisów górskich pióra Goszczyńskiego odnaleźć można także w impresjonistycznych ustępach „Na przełęczy” Stanisława Witkiewicza. Natomiast myśl o wzbogacającym duchowość człowieka znaczeniu gór, po raz pierwszy wyartykułowana na kartach „Dziennika…”, pojawia się w poezjach Jana Kasprowicza.
Co dalej?
Już od roku 1840, gdy Ludwik Zieliński publikuje „Odwiedziny gór tatrzańskich”, literatura górska wzbogaca się o satyryczne ujęcie tematu. Goszczyńskiemu wbrew piszą: Michał Bałucki, Władysław Orkan, Bronisław Rejchman, Ferdynand Goetel, Kornel Makuszyński, Witkacy, Witold Gombrowicz czy Sławomir Mrożek. Pisarze, publicyści i taternicy ośmieszają modę na zakopianinę, drwią z protekcjonalnego traktowania górali przez przyjezdnych. Zarazem apelują o uszanowanie i zachowanie dla przyszłych pokoleń naturalnego piękna Tatr – szczególne zasługi ma tu rodzina Pawlikowskich. Komorniccy postulują stosowne zachowanie i przyzwoity ubiór na szlakach turystycznych. Stefan Wiechecki wnosi o umiar w spożywaniu alkoholu podczas górskich wycieczek. Obraz Tatr, malowany słowem, już na początku dwudziestego wieku drastycznie odbiega od tego, jakim go widział i opisywał Goszczyński. Zarazem jego „Dziennik…” popada niestety w zapomnienie. Tymczasem dzieło to zasługuje na uwagę ze względu na swój pionierski charakter. Goszczyński bowiem utrwala słowem pierwotne piękno Tatr, w których nie widać jeszcze ingerencji człowieka.