Marek Raganowicz debiutuje literacko „Zapisanym w kręgach”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Góry Books. Ma ono na koncie pozycje tak wybitne i równie kultowe jak Chiński Maharadża Wojtka Kurtyki. Czy książka „Regana” osiągnie podobną pozycję w kulturze górskiej? Wiele wskazuje, że tak będzie.
„Zapisany w kręgach” – pamiętnik mocnego wspinacza
Książka jest rozłożonym na sześć rozdziałów zapisem wydarzeń z lat 1983-2006, dotyczących wspinaczkowych i pozawspinaczkowych perypetii znakomitego wspinacza wielkościanowego. Raganowicz jest współautorem między innymi Superbalance na Polar Sun Spire czy Bushido na Great Trango Tower (obie z Marcinem Tomaszewskim). Znamy go jednak przede wszystkim z bigwallowych przejść solowych, między innymi na El Capitanie czy Ziemi Baffina.
W „Zapisanym w kręgach” próżno szukać relacji ze spektakularnych dokonań wielkościanowych. Raganowicz udostępnia czytelnikom intymny portret człowieka, dla którego wspinanie stało się sensem życia i sposobem na ekspresję swej skomplikowanej duchowości. Jak wyznaje sam autor, książka powstawała przez siedem lat. Wyraźnie to widać w trakcie lektury, jest to bowiem pozycja bardzo nierówna.

Z nastrojem bywa różnie
Po obiecującym początku, gęstym od poetyckich metafor i pełnych ekspresji paraleli, wpadamy w sidła kostycznej relacji szmuglera. I nieustannie mamy nadzieję na jej rychłe zakończenie. Gdy ono następuje, zaglądamy w karty intymnego dziennika narratora. Współodczuwamy kryzys duchowy i nieuchronnie z nim związany spadek formy fizycznej. Na koniec zaś obserwujemy otwieranie się zupełnie nowej, fascynującej przygody na onieśmielającej swą potęgą ścianie El Capitana.
Rozważna i pozbawiona tendencyjnych ciągot lektura „Zapisanego w kręgach” była zadaniem wyjątkowo niełatwym. Nim jeszcze sięgnęłam po tę książkę, urzeczona zostałam siłą spokoju i lekko ironicznym humorem Raganowicza. Jako prelegent na tegorocznym Festiwalu Filmów Górskich w Lądku-Zdroju Marek opowiadał słuchaczom o swych wielkościanowych przygodach. Co zaskakujące, książka „Zapisany w kręgach” zdobyła Grand Prix w konkursie książkowym lądkowego festiwalu. Zaskakujące, bo mało kto miał wówczas okazję ją przeczytać. Następnie posypały się zewsząd jednogłośnie pochwalne recenzje z opiniotwórczą superlatywą Wojtka Kurtyki na czele.
W poszukiwaniu prany
Tymczasem mnie książka nie zachwyciła tak, jak tego oczekiwałam. Sprawia bowiem wrażenie, że autor nie do końca przemyślał jej koncepcję. Rzecz jest bardzo nierówna nie tylko w zawartości (opowieść poetycka przeplata się tu z historią bez mała kryminalną oraz z lapidarnym diariuszem), ale i formy. Zagubione wątki nie ułatwiają czytelnikowi odnalezienia się w skomplikowanym krajobrazie życia bohatera, a zmienne tempo narracji, poza koniecznym i z pewnością zamierzonym elementem zaskoczenia, wnosi pewien chaos i konfuzję. Poza tym, książka byłaby znacznie lepsza, gdyby w toku pracy redaktorskiej wyrugowano z niej pewne drobne, ale jednak rażące błędy, z nadużywaną na wszelkie sposoby, często niepoprawnie, partykułą „ale” na czele.
„Zapisany w kręgach” – warto przeczytać!
Debiut literacki Marka Raganowicza broni się jednak przed krytyką jako uderzająco szczery zapis wewnętrznego rozwoju bohatera. Krótko mówiąc, książka jest dobra, a mogłaby być jeszcze lepsza, gdyby pozwolono jej dojrzeć, nie tyle w czasie, co w formie. Czytelnikom, którzy pragną w pełni i bez skazy doświadczyć niekwestionowanego talentu literackiego autora pozostaje albo pobłażliwie odnieść się do pewnych niedoskonałości tej pozycji wydawniczej, albo spokojnie czekać na zapowiedzianą już w kuluarach kolejną książkę autorstwa „Regana”.
Artykuł ukazał się na wspinanie.pl