„Ryczące ośmiotysięczniki” to biografia Erharda Loretana. 3 kwietnia bieżącego roku ukazało się na polskim rynku, nakładem wydawnictwa Agora, drugie wydanie książki.
Nietypowy bohater
Dla nikogo, kto choć pobieżnie interesuje się sportowym, ambitnym alpinizmem i himalaizmem postać Loretana nie może być obca. Dość wspomnieć, iż jest on trzecim w historii zdobywcą Korony Himalajów i Karakorum, w tym trzech podczas jednej wyprawy; że jest autorem pierwszych przejść dziewiczych, trudnych ścian w Andach czy w Karakorum, że w niespełna trzy tygodnie zdobył 30 czterotysięczników alpejskich, a w ciągu jednego dnia pokonał Wrota Chaosu na Eigerze. Wspinacz górski, alpinista, himalaista, paralotniarz i znakomity narciarz górski – Loretan jest bez wątpienia postacią nietuzinkową, lecz nie tylko ze względu na swe wybitne osiągnięcia, lecz także – przez wzgląd na styl, w jakim ich dokonywał.
Nietypowa biografia
Ryczące ośmiotysięczniki nie są typową biografią. Wprawdzie Jean Amman ułożył, zebrane podczas trzech lat wspólnych rozmów z Loretanem, notatki w porządku względnie chronologicznym, jednak to nie daty, nie poszczególne wydarzenia, lecz ich subiektywny odbiór są podstawą kompozycji. Stąd liczne dygresje, nawiązania do analogicznych wydarzeń, retrospekcje i antycypacje wplecione są w kanwę opowieści z taką częstotliwością, iż mniej wnikliwy czytelnik może doznać pewnych trudności z orientacją. Ów konglomerat skojarzeń i możliwość błędnego odczytania stanowią ciekawą analogię z samym procesem wytyczania nowych dróg w górach wysokich, co pozostawało priorytetem Loretana przez wszystkie lata jego przebogatej w osiągnięcia kariery wspinaczkowej. Zatem, w tym wymiarze, książka oddaje jego charakter, a przynajmniej tę zdobywczo – kolumbową część.

Ryczące ośmiotysięczniki – nietypowa lektura
Nietypowe dla biografii górskiej są także wtręty narracyjne Ammana. Po pierwsze, jako współautor nie próbuje usunąć się w cień wielkiego rozmówcy, lecz współtworzy obraz swego bohatera poprzez dopowiedzenia i uzupełnienia. Lecz nie posiłkuje się nudnymi faktami, enumeracjami czy próbami racjonalizacji niebezpiecznego postępowania. Ton, w jakim owe wstawki są utrzymane, świadczy o głębokiej sympatii i szacunku, które Amman żywi wobec Loretana. Ponadto – co już szalenie rzadkie – same w sobie są owe wtręty oryginalne, niekiedy pełne ironicznego humoru, potoczyste i intrygujące. Można by uznać je za głos rozsądku wobec szaleńczej górskiej brawury wybitnego Szwajcara, lecz Amman nie pozostawia czytelnikowi złudzeń co do swojego emocjonalnego zaangażowania w omawiane tematy. I całe szczęście! Dzięki temu książka uzyskuje jędrność i polot. Oto przechodzi on płynnie od rzetelnych objaśnień procesu aklimatyzacji wysokościowej do wpływu mediów na alpinizm i himalaizm, by po chwili oddać głos osobom Loretanowi najbliższym, a następnie – by szarżować na wyżynach ironicznego dystansu:
Większość śmiertelników, pewna własnej brawury, stara się wspinać w taki sposób, by nie dostarczyć zbyt szybko dowodów własnej śmiertelności. W alpinizmie, podobnie jak w filatelistyce, istnieją jednak sposoby na redukcję ryzyka. Niektórzy alpiniści wolą mówić o „kalkulacji ryzyka”. To sformułowanie stanowi pewne nadużycie, jest pułapką, którą matematyka podsuwa rozsądkowi. Niezliczone przypadki dowodzą z głębin swoich grobów, że ryzyka nie da się skalkulować, że wyprawy w góry zakładają pewien błąd rachunkowy, a obiektywna ocena ryzyka ma charakter czysto subiektywny.
Jean Amman
Czytelnik nie będzie się nudzić
Owe uzupełnienia są jednak nieledwie tłem dla narracji samego Loretana – niekiedy bardzo poprawnej faktograficznie, innym razem dygresyjnej i natężonej emocjonalnie, pełnej odniesień i skojarzeń. Obiektywne fakty przeplatają się z przeżyciami, a osobiste zwierzenia dotyczące odczuwanych trudów i zagrożeń ulegają subiektywnemu wypaczeniu. Dzięki temu całość pozostaje potoczysta i zwrotna, a czytelnik jest dobrze zabezpieczony przed nudą. Wyczuwalne ciepło, z jakim Loretan odnosi się do osób bliskich wyraźnie kontrastuje z – delikatnie mówiąc – niechętnym jego stosunkiem do komercjalizacji himalaizmu, szczególnie w udostępnionym na kartach książki artykule, który Loretan napisał dla czasopisma „Desnivel”. Nie szczędził w nim autor cierpkich słów i wymownych określeń, takich jak „rozczarowanie”, „zażenowanie”, „nieprzyzwoitość”. Ujawnił przy tym swój głęboko filozoficzny stosunek do himalaizmu i alpinizmu jako ostatniego pola odkrywczej, wizjonerskiej działalności człowieka – pola, które nieodwołanie i boleśnie się kurczy.
Jaki był Erhard Loretan?
Czy z lektury dowiemy się, jaki był Erhard Loretan? Owszem, ale tylko pośrednio, poprzez opis jego działań i interpretację słów. Zarówno bowiem on sam, co Amman stronią w swych wypowiedziach od banału prostych rozwiązań i kategorycznych określeń, choć ten drugi daje się co jakiś czas ponieść fali podziwu i uznania dla swego bohatera.
Byłyby więc Ryczące ośmiotysięczniki biografią wybitną, jednak przyjemność z lektury odbierają niestety, co rusz, błędy w tłumaczeniu kwestii technicznych. Konia z rzędem temu, kto się nie skrzywi na dźwięk słowa „superkorytarz”, kto nie zastąpi w myślach niezgrabnego „wczepiam się [w przelot] odpowiedniejszym określeniem; któż „instalowałby” biwak? Kto nie dozna konfuzji wobec luźno interpretowanych i nie wyjaśnionych żadnym odniesieniem stopni skali wspinaczkowej? Można założyć, iż owa redaktorska nonszalancja wynikała z pośpiechu, jednak nie w tym rzecz, bowiem książka jest tłumaczeniem wydania, które ukazało się (bez uzupełnienia w postaci krótkiego posłowia post mortem w 1996 roku; samo zaś posłowie umieścił Amman w drugiej edycji z 2019 roku). W czym zatem rzecz? Nie podejmę się odpowiedzi.
Czy warto sięgnąć po Ryczące ośmiotysięczniki?
Jeśli przyjmiesz owe błędy, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, z nieodzownym w takiej sytuacji, a głębokim pobłażaniem, jeśli skoncentrujesz się na ogólnym kształcie zamiast na irytujących szczegółach, pozostanie Ci prawdziwa przyjemność z lektury. Jeśli zaś Twoje kroki będą liczyć się nie w przebytych metrach, lecz w kolących w stopy kamykach, pozostaje Ci poczekać na trzecie, poprawione wydanie.